GP2

#GenialnaPrzyjaciółka ciąg dalszy. Tu proporcje trochę lepiej, choć policzek mógłby być bardziej.
Jednak nie ma co się nad szkicami pastwić, bo one nie mają być dopracowane, a szybkie i wrażeniowe.
Także krzywo, ale wrażeniowo! 🤪

Jestem swoim największym krytykiem, jak nic 2020-03-04-szkice2

(not very)Brilliant sketch

Z tym szkicowaniem to jest tak, że mamy dwie możliwości – malarskie i szkic ilustracyjny. Przynajmniej mózg mój tak to podzielił. Drugi przypadek, to ten, który najczęściej stosuję, bo nauczyłam się tego od dziecka. To jest szkic wykonany ołówkiem, który stopniowo rozwijam do obrysu a następnie dodaję kolory. Wtedy uczę się kształtów. Za to pierwszy – wymieniam na drugim miejscu, bo dla mnie jest trudniejszy – szkic malarski to taki, gdzie skupiam się na plamach barwnych. To plama buduje płaszczyznę, a nie kontur. No i powyższy szkic jest szkicem malarskim. Także ewidentnie widać, jak wszystko jest masakrycznie krzywe – ło jezu, ale ię tego nauczę, będzie równo!  Ale! Podoba mi się odzwierciedlenie kolorów. Całkiem nieźle to wyszło. Nie najlepiej, ale też nie najgorzej 🥴
Już jestem po sezonie drugim #GenialnaPrzyjaciółka, więc kadry dla utrwalenia wspomnień całkiem fajnego serialu #HBO.

2020-03-04-szkice

Popiersie v.2

Witajcie!

Regularność nie jest moją mocną stroną, nie tylko we wpisach na blogu, ale również w rysowaniu.

Ze dwa lata temu narysowałam to. Sama koncepcja wciąż siedzi mi w głowie i na modę „kiedyś i dziś” postanowiłam zmierzyć się ponownie z tematem. I zaskakujące, ale już z poziomu nałożonego koloru na szkic obrazek wygląda ciekawiej. Dużo więcej w nim dynamiki, przez co prawdopodobniej ma więcej charakteru ;).

2019-10-04-JeanneMonice_bust2_podpis

Heart of the Forrest

Po Mushroomlandzie przyszedł czas na Serce lasu.

Ilustrację wymyśliłam w drodze, wracając po majówce z Panem Werblem, gdzie aktywnie zwiedzaliśmy stare nadmorskie parki. Drzewa były tak majestatyczne, że poczułam niemal namacalnie ich siłę. Wiekowe drzewa mają w sobie coś tak niesamowitego, jakby skrywały mądrość, której człowiek nie jest w stanie odczytać…
A, że w ostatnim czasie oglądam sporo naukowych kanałów na YT (gorąco polecam „Uwaga! Naukowy Bełkot” i Kasię Gandor) to temat naukowego podejścia do ekologii leży mi na serduszku. Także moja wrażliwość estetyczna wraz z poruszoną nutką troski rodzą w mojej głowie obrazy, którymi chcę się dzielić.

Chciałabym, aby ludzie – którzy z jakiegoś powodu izolują się od natury, od lasów, pól, zwierząt i wody dostrzegli i odkryli je na nowo. Żeby przestali być ignorantami i egoistami, żeby dostrzegli w nich DOM, którym przecież jest dla nas nasza planeta. I mimo, że może to brzmieć dla niektórych nieco naciąganie i pompatycznie, to jednak prawdą jest i pozostaje wciąż fakt, że mieszkamy na tej planecie, i że nieprędko się stąd wyniesiemy. Więc musimy dbać o to co mamy, bo kto chciałby mieć we własnym mieszkaniu chlew… (łączenie, ze smrodem, brudem i duchotą – dla mnie reprezentantami tego stanu są – zanieczyszczone powietrze i plastik)?

Ale wracając.
Tak, inspiruję się naturą. Chciałabym, żeby inni dostrzegli w niej coś co ja widzę, coś, co sprawiło, że jesteśmy kim jesteśmy, że żyje obok nas tyle niesamiwitych stworzeń, które niestety w dobie panowania człwieka, nie potrafią obronić się same…

Pozostawiam do refleksji… i do następego razu. Tymczasem Heart of the Forrest:

PS Swoją drogą. Pochodzę znad morza, z pięknej miejscowości Kołobrzeg. Odwiedzając ją po latach zdałam sobie sprawę skąd wzięła się moja estetyka. Zaszczepiono mi ją, tymi pięknymi obrazami. Te niesamowite kamieniczki równie dobrze mogły by być zamieszkiwane przez księżkiczki Disneya, a w lasach mógłby się kryć niesamowity, ale i niebezpieczny baśniowy świat. I z tego wszystkiego powstałam ja, która magię i baśniowość mam we krwi. Tak jak miłość do zwierżąt i ciepło wobec drugiego człowieka! ;).

Smells like…

Na początku kwietnia dostałam do realizacji zlecenie, które napełniło mnie otuchą i nadzieją, na to, że da się zarabiać na rysunku, nawet jako osoba która dopiero wchodzi na rynek i próbuje własnych sił – niezależnie od zatrudniania się na etacie…

W każdym razie, ilustruję ksiązkę dla dzieciaków. Taką do nauki języka angielskiego i prawdę mówiąc jest to niemałe wyzwanie! Bowiem, rysunek dla  szkraba rządzi się swoimi prawami, to raz. Dwa, dziecko – dziecku nierówne, a co za tym idzie rysunek też nie jest taki sam. To co dobre dla 3 latka, nie jest tak samo dobre dla 6 i 10, a nawet dla 14 latków. Także trzeba się uczyć, trzeba szperać, przeglądać i…. przypominać sobie, jak to było, jak się świat widziało mając lat mniej o tą cyferkę w przodu.

I ja mając już te swoje niemal 30, nagle muszę cofnąc się do wieku 6. I co się okazuje? Że nagle nie wiem, jak się dom rysuje, albo samochód, albo… ludzi.

Z takich kombinacji, raczej w ramach ciekawostki, mogę wrzucić rysunki, zbyt zaawansowane, aby wejść w skład książki, a jednak takie, które przypadły mi do gustu i pozwalają utrzymać wiarę w moje możliwości. W mój rysunek i w to, że pewność siebie, i wyluzowanie się działa cuda. Zwłaszcza, jeśli kochasz to co robisz.

Najlepiej nie być dla siebie tak surowym. Nie wymagać od siebie, aby rysować, jak mój ulubiony rysownik i po prostu… rysować. To takie proste! 😉

A z ciekawostek powiem, że coś jednak jest w tym, że rysujemy rzeczy tak jak je znamy. Że w każdej pracy można znaleźć pierwiastek autora. Ja przynajmniej dostrzegam to w moich pracach. Przypatrz się mój drogi czytelniku, też swoim – czy to rysunek, czy teksty – jeśli wkładasz w to serce, to nie zostanie ono niezauważone. I to jest chyba sposób na nieśmiertelność, przynajmniej u artysty (och, jakbym chciała odczarować to słowo! Brzmi ono nieco bucowato, tak, jakby osoba, która mówi o sobie artysta miała chodzić w czarnym golfie, pić wino i krytykować wszystkich i wszystko, a jednocześnie być dekadenckim. Bleh! Nie zgadzam się!). Swoją drogą, z wiekiem dojrzewam, i wypracowuje własne definicje słów, albo zachowań ludzi… kiedyś jeszcze pewnie znajdę okazję, żeby przybliżyć Tobie swoje myśli. Tymczasem, zostawiam Cię, z moimi rysunkami. Bądź łagodny! (także dla siebie!) 😉

Do zobaczenia!

 

My Family

„My Family”, czyli rzecz bardzo osobista. Jest to autoportret, a jednocześnie najbliższe memu sercu istoty. Wykonana na prezent – ilustracja, która kompozycyjnie ujawnia, jak bardzo ewoluowałam estetycznie. Która pokazuje, jak idę do przodu, a jednocześnie ile mi jeszcze brakuje, żeby osiągnąć ideał do którego dążę.

Przeczytałam jakiś czas temu, że styl rysowania, to rzecz zmienna, dla każdego rysownika. Ewouluuje razem z nim, z jego zainteresowaniami. Że wynika z próby naśladownictwa rysowników, którzy się danej osobie podobają. Że ten styl to właśnie odzwierciedlenie zbioru estetyki różnych osób w jedno. I podniosła mnie szczerze mówiąc ta informacja na duchu, bowiem, długo zmagałam się z próbą odnalezienia właśnie swojej specyfiki rysunku, a jednocześnie bałam się powielać rozwiązania moich ulubionych rysowników. Chciałam, żeby ten styl powstał w jakiś magiczny, niewyjaśniony sposób. Jakby miał wypływać ze mnie, tak po prostu. Widać, być może się myliłam, być może droga do ideału jest łatwiejsza niż zakładałam.

Teraz wiem, jak nad sobą pracować. Bo widzisz, mój drogi czytelniku, w sytuacji, kiedy rysunek wsiąka do twojego życia tak wieloma drogami (komiksy, gry planszowe, ksiązki dla dzieci, ilustracja w internecie), bardzo trudno jest myśleć o wykształceniu stylu zupełnie w oderwaniu od tego. Wydaje się to niemal heroiczny wyczyn, taki niesamowicie trudny do zrealizowania. A jednak okazuje się, że można się tym inspirować, że nie trzeba rękoma i nogami się zapierać, że można to wszystko połączyć i z tego wyłoni się coś nowego. Właśnie ten mityczny STYL rysunku.

I to jest piękne. Bo jak trudno jest umieć docenić ilustracje, umieć rysować, a jednocześnie wciąż nie spełniać wysoko postawionej dla siebie poprzeczki. Żeby właśnie Mój własny rysunek mi się podobał. A chyba od tego się zaczyna ścieżka – od akceptacji samego siebie. Bowiem, jak ktokolwiek inny ma pokochać ilustrację, skoro sam autor jej nie kocha….?

Filozowicznie, couchingowo – jak zawsze.

Podsyłam „Moją rodzinę” (My Family):

„Spirit of the Wood” i „Teddy Bears and Mushroomland”

Jakiś czas temu – bo nie jest niestety nowością, że bardziej na czasie z moimi projektami są mój Fanpage i ArtStation narysowałam dwa klimatyczne rysunki, a te – co się okazało, zmieniły mój sposób myślenia o moim rysowaniu w ogóle. Dodały mi otuchy, że potrafię robić rzeczy klimatyczne, że kolor wcale nie jest moją super słabą stroną. Wystarczy w siebie uwierzyć, a można zacząć robić rzeczy coraz bardziej niesamowite.

Tak powstały Spirit of the Wood i Teddy Bears and Mushroomland.

Etno Girl

Cześć! Dzisiaj moja wktorowa ilustracja. Powstała co prawda w zeszłym roku i najwyraźniej w tej chwili nastał ten czas żeby pojawiła się i na blogu ;).

A jakby kogoś interesowało, to najbardziej aktualne ilustracje robione przeze mnie możecie zobaczyć na moim FB. Tu macie link, klik.

JeanneMonice_vector_girl_2018.jpg

Zwierzęta

Dzień dobry!

Ilustrowanie książek dla dzieci, to moja wielka niespełniona pasja. Nie realizuję tak dużo projektów w tym zakresie, jakbym chciała. Choć wiadomo – wiele zależy od doświadczenia i bogatego portfolio w tej dziedzinie. Zwłaszcza, że teraz – ilustracja dla dzieci przeżywa renesans. I tak piękne projekty widziałam, taka zakochana jestem w pracach innych (m.in. Emilii Dziubak <3), że z własnej skromności nie potrafię się postawić w tym samym szeregu co ona. Wiem jednak, że moja wyobraźnia wcale jej nie ustępuje, a ręka – dobrze rozruszana potrafi zdziałać arcydzieła.

Mam dziś parę swoich szkiców, z minionego już roku.

Na moich minionych niedawno urodzinach, zorganizowałam swoją własną wystawę. I wiecie co? Człowiekowi się wydaje, że nic nie idzie do przodu. Że za mało rysuje, żeby cokolwiek się ruszyło. Ale to nieprawda! Zestawienie ilustracji z lat 2016-2018 sprawiło, że rzeczywiście zobaczyłam postęp. I prawdę mówiąc zadowolona jestem z tego przedsięwzięcia. Jakby ktoś mi to powiedział – nie uwierzyłabym. Czasem trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć!

Pozdrawiam pracami, jeszcze z 2018.

Hooded, moja zakapturzona

Ostatnio udało mi się… złamać stopę. Więc jestem uwięziona w domu. Jakby nie patrzeć moim centrum rozrywki stał się komputer, tablet graficzny i książka.

W związku z tym postanowiłam poćwiczyć nad swoimi skillami rysownika. Ja efekty pracy już zauważyłam. Nie bez kozery mówi się, że największą robotę przy tworzeniu coraz lepszych rzeczy, jest ciągła praca i… robienie rzeczy!

Także, sami spójrzcie:

JeanneMonice-ZakapturzonaJeanneMonice-Zakapturzona

Chyba jednak warto poświęcić trochę czasu na samorozwój ;).

Do następnego!